piątek, 11 listopada 2016

Rozdział 4



Obudziłam się z własnej woli, już nikt mnie nie budził, powoli odkleiłam się od siatkarza i spojrzałam na elektroniczny zegarek na blacie.
-Cholera.- Mruknęłam, gdy zobaczyłam, która jest godzina.
-Lee, staruchu. Wstawaj. -Starałam się nim potrząsnąć, ale efekty były takie jak zawsze. Marne.- W sumie śpij sobie, na co ty mi teraz.- Dodałam po polsku i sama wstałam z łóżka. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się, umyłam zęby i poszłam do kuchni. Musiałam zrobić jakiś obiad.
-Babciu, co chcesz na obiad?- Krzyknęłam.
-Wszystko mi jedno.
-Dziadku, a ty masz jakieś życzenia?- Zawołałam.
-Nie chcę tego co Baśka.-Odpowiedział tylko i wrócił do czytania gazety w  ich części domu.
Kochana rodzina, zawsze ułatwia zadanie. Zaczęłam wyjmować to co miałam na środek blatu w kuchni. Stwierdziłam, że zrobię jakiś makaron z warzywami i mięsem oraz zupę krem z brokułów. Gdy zrobiłam już sos i blendowałam warzywa na krem do kuchni przyszedł David w samych bokserkach.
- Czemu mnie nie obudziłaś rybko?
-Budziłam, ale potem stwierdziłam, że i tak jesteś mi teraz nie potrzebny, więc dałam sobie spokój.- Powiedziałam.-Wiesz starsi ludzie potrzebują więcej snu.-Wytknęłam mu język.
 -To ciekawe, dlaczego jak ciągle Cię budzę jest zostaw mnie śpię, daj spokój.
-Bo leniwe osoby też lubią spać. Dlatego możemy być ze sobą panie siatkarzu. Niby tyle nas dzieli, ale tyle nas łączy.- Puściłam mu oczko.
-Też mi się tak wydaję przyszła pani Lee.- Powiedział oplatając mnie w pasie rękoma i stojąc za mną.
-Utrudniasz mi gotowanie, zresztą ja do końca nie wiem co zrobię z Twoim nazwiskiem.
-Że co? Nadal nie zmieniłaś zdania?
-To nie tak po prostu nie chce, żeby czytając dokumenty ludzie brali mnie za Azjatkę.
-W Ameryce dużo osób, które nie mają pochodzenia azjatyckiego żyje o takim nazwisku.
-Ale my jesteśmy w Polsce.
-Co ty się tak uparłaś na nieprzyjęcie mojego nazwiska?
-A czemu ty chcesz mi je na siłę dawać?- Zapytałam.
-Bo przy ślubie to całkiem normalne, Rybo.
-To może po myślniku?- Zapytałam.
-A jak będziesz się nazywać? Amanda Gandar-Lee? Amanda Lee-Gandar? Dla mnie najładniej brzmi po prostu Amanda Lee, ale zaakceptuje twoje dziwne zachcianki nazwiskowe. Oprócz tego, że całkiem zostaniesz przy swoim nazwisku.
-Dobrze, ale jak chcesz coś dzisiaj zjeść to odejdź.
-Chcę, bo jest 15. Muszę zacząć chodzić na siłownie, kupić samochód, bo na razie tylko twoi rodzice pożyczyli nam jeden.
-Spokojnie. Zdążymy wszystko zrobić. Jak chcesz mogę zacząć biegać z Tobą rano. Nawet dobrze mi to zrobi, bo wiesz sukienka i te sprawy.
-A będziesz w stanie wstawać rano?- Zapytał jedząc marchewkę na drugim końcu kuchni.
-Tak. Bez problemu.
-Bez problemu.-Zaśmiał się.- Ok, zobaczymy.
-Trzeba stworzyć listę rzeczy, które musimy zrobić i uporządkować je pod względem ważności. Mniej więcej.
-Tak jest szefowo. David zostało Ci w Polsce 2 i pół tygodnia później przylecisz do polski na kilka dni przed ślubem. Więc jeśli chcesz, żebym nosiła to nazwisko to też musisz sprężyć dupsko.-Powiedziałam, a on przestał jeść marchewkę, przełknął to co miał w buzi i ruszył do wyjścia.
-Poszukam kartki i długopisu.-Rzucił tylko i poszedł na górę.
Chwilę później zszedł ze swoją zdobyczą, a ja rozkładałam na stole talerze.
-To od czego zaczynamy? - Zapytał.
-Od dwóch karnetów na siłownie, szukania miejsca na ślub i wesele, samochodu....-Zaczęliśmy na zmianę wymieniać.
-Dobra. Skończymy po obiedzie. Zawołam dziadków.- Powiedziałam kładąc jedzenie na stół.
Po paru minutach dziadkowie siedzieli z nami przy stole i tłumaczyłam im wszystko co mówi do mnie David albo ja do niego lub co oni chcieli powiedzieć, bo bardzo im na tym zależało.
-Złotko, a co to za kartka?- Zapytała babcia patrząc na kartkę leżącą przy łokciu środkowego.
-Lista rzeczy, które musimy zrobić przed ślubem.
-Matulu nazareńska, a Wam nie przeszło z tym ślubem? Czy ja Cię dziecko nadal muszę uczyć podstawowych rzeczy?
-Ale o co chodzi? -Zapytałam.
-A co miałaś na koniec liceum z biologii?
-5, a co?- Powiedziałam i przetłumaczyłam wszystko Davidowi.
-To nie zasługiwałaś na tę ocenę. Czy ty wiesz co się stanie jak blond zmiesza się z ciemnym kolorem? Typu brąz? Taki jak ma ten twój kochaś. Otóż odpowiem Ci panienko. Rudy wyjdzie, a w tym domu rudy to może być kot Burek.
-Ale przestań Baśka. Dramatyzujesz. Jak będzie dziewczynka to będzie śliczniutka. Ja ostatnio taką rudziutką widziałem w gazetce. Kiedyś też wyglądałaś jak te dziewczyny. Co się z Tobą stało, kobieto?- Zapytał, a ja wszystko tłumaczyłam Davidowi, którego dziś widocznie nie opuszczał dobry nastrój, bo wybuch śmiechem i ledwo co utrzymywał się na krześle.
Za co później przeprosił, ale u babci jeszcze jednego minusa dostał.
Siedzieliśmy tak przy stole rozmawiając gdy mojego narzeczonego nagle olśniło.
-Rybo ,a co z garniturem czy tam smokingiem?
-Możemy pojechać jakiś wybrać jak wrócisz już z igrzysk, albo przed.
-Lepiej po, bo moja waga będzie jeszcze skakać. -Szybko przetłumaczyłam to co mówiliśmy dziadkom.
-Ty lepiej powiedz temu grubasowi, żeby się porządnie odchudził przed tym ślubem, a nie on tak całkiem zadowolony mówi, że waga mu będzie skakać.- Powiedziała babcia, a ja się prawie oplułam.
-Babcia sądzi, że twoja waga nie powinna już skakać, a wręcz powinieneś trochę zrzucić przed ślubem.
-Przecież...
-Wiem, po prostu się uśmiechnij i przytaknij na znak, że zrozumiałeś i to zrobisz. Za 3 dni nie będzie o tym w ogóle pamiętać, a my zaoszczędzimy sobie kłótni.- Powiedziałam, a on zrobił to co kazałam. 
___________
Lubię tę końcówkę no lubię :P 

piątek, 28 października 2016

Rozdział 3



-Z tym nigdy nie wiadomo.- Powiedziałam i się odpięłam.
-Dzięki za pocieszenie. Zawsze mogę na Ciebie liczyć, Rybo.
-Wiesz wydawało mi się, że na mieście miałeś lepszy humor, ale jak tylko zaparkowaliśmy to już wiem, że nastrój znów Ci siadł i chociaż to dopiero 2 dzień to ten dom tak na Ciebie wpływa.
-Dramatyzujesz. To tylko drugi dzień.- Wyszedł z samochodu.-Lepiej daj dziadziusiowi gazetkę.- Skończył temat, a ja tylko zamknęłam drzwi od samochodu na pilota i weszliśmy do domu.
Dałam dziadkowi gazetę i poszłam do Davida na górę.
-Chcesz coś jeść? Czemu stoisz na środku pokoju?- Zapytałam, a on tylko wskazał ręką na łóżko.
-Chcę tylko, żeby to zniknęło z mojej połowy łóżka.
- Jacky chodź.-Zawołałam go.- Pójdziemy sobie na zewnątrz.
Siedziałam sobie przed domem i grzebałam w telefonie, odpisywałam znajomym na messengerze, przeglądałam sklepy internetowe, wszystko, żeby nie wracać do domu. David ma czasami takie dni. Trudno mu się dziwić, ale wtedy lepiej zejść mu z oczu. Po około 90 minutach na zewnątrz zaczęło być zbyt dziwno, więc postanowiłam wejść do domu.
-Cześć córcia. Właśnie wróciłam z gabinetu, ale rano zrobiłam potrawkę, ugotowałam ryż. Chcecie zjeść jakąś kolacje?- Dorwała mnie mama.
-Nie wiem. Zaraz się zapytam tego starucha. Gdzie tata?
-Tata jest jeszcze w pracy. Mają jakiś remont i wracają teraz o 22.
-Rozumiem.- Odpowiedziałam i poszłam na górę.
Weszłam do pokoju, było całkiem ciemno oprócz ekranu laptopa i komórki.
-Jak tam staruchu? Chcesz coś zjeść? Czemu zasłoniłeś rolety?
-Bo tak lepiej zostaw.
-Mama zaprasza nas na kolację idziemy?
-Możesz iść nie jestem głodny.
-David znowu zachowujesz się jak tamten Lee sprzed ponad 2 lat.
-Przeproś ode mnie mamę, ale nie mam ochoty się dziś nigdzie pojawiać. Wiesz, że Cię kocham.
-Wiem, ale czasami bardzo trudno zrozumieć twoją miłość.- Odpowiedziałam i zamknęłam drzwi.
Było mi przykro, bo wiedziałam, że ta Polska to zły pomysł. Gdyby siedział na zgrupowaniu w tej Kalifornii byłoby lepiej. Mam takie dziwne przeczucie, że minął dwa tygodnie, a z naszego związku pozostaną tylko wspomnienia.
-David przyjdzie?- Zapytała mama.
-Nie. Nałóż tylko dla mnie.- Uśmiechnęłam się i założyłam na siebie bluzę.
-Co się stało?
-David źle się czuję.
-Chce jakieś lekarstwa? Mogę mu coś dać.
-Wiem mamo, to kategoria bólu dupy. Przejdzie mu.
-Myślisz, że to przez nas? Wczoraj każdy mocno świrował.- Powiedziała, a ja miałam ochotę wykrzyczeć, że tak myślę, że mamy problemy, bo jesteśmy w Polsce, razem z nimi.
- Nie mamo.- Powiedziałam i wzięłam widelec, żeby razem z nią zjeść.- Po prostu on ma prawie 35 lat, a zachowuję się jak bachor. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że przeprowadzka do polski będzie taka trudna. Chociaż to dziwne, bo w ciągu sezonu potrafi zmieniać miejsce 3 razy.
-W sumie nie mam nic do niego po a tym, że jest trochę zbyt tłusty, brzydki, stary i teraz zachowuję się jak małpa w ciąży, ale przemyśl to czy chcesz, żeby dzieliło Was tak wiele, bo wasze uczucia prędzej czy później ulegną jakiejś zmianie, a czy wtedy dacie sobie radę? -Zapytała, a ja miałam ochotę się rozpłakać, bo jak wróci stara wersja Davida to polegniemy.
Prędzej zepchnę tę krowę z mostu niż znów będę chciała żyć z kimś, kto się tak zachowuje.
-Ostatnio znów pytał się o Ciebie Robert.
-Mamo Robert to przeszłość.- Powiedziałam.
Nie chciałam go widzieć, nie chciałam się z nim spotykać. Skrzywdziłam go.
-Chciałabym, żebyś spotkała się z nim przed ślubem.
-Mamo zostawiłam go po liceum, mieliśmy razem zamieszkać na studiach, a ja dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku powiedziałam mu, że wylatuje do Stanów.
-Myślę, że on się już nie gniewa. W sumie nie wiem czy David by przetrwał gdybym teraz przy nim pokazała twoje okresowe spodnie, a Robert to wytrzymał.
-Mamo błagam. Ja chcę o tym zapomnieć, a jego nie tykajcie. Kocham go za mocno. Obiecujesz?
-Nie mogę. Wybacz. Jeszcze tyle może się wydarzyć, że nie mogę przysiąc, że nie wspomnę o twoich okresowych historiach, albo o tym, że pierwszy raz zaliczyłaś zgon w wieku 11 lat.
-To przez to, że nie uprzedziliście mnie co to alkohol. -Powiedziałam odkładając miskę do zlewu.
-Idę obejrzeć jakiś film w salonie.
-Jasne, ja podgrzeje jedzenie, bo zaraz wróci nasz inżynier kabelków w pilocie od telewizora.
-Tej historii też nie opowiadaj Lee.
-Dobrze wiesz, że nie mogę przysiąść cukiereczku.-Powiedziała, a ja leżałam już wtedy na kanapie w salonie.
Zaczęłam oglądać jakiś film i słyszałam tylko jak tata wrócił do domu, potem jak coś mówił do mamy i odpadłam całkowicie. Usnęłam na kanapie przytulona do psa i kota.
Rano obudziło mnie szturchanie w nogę.
-Księżniczko, czemu spałaś dzisiaj tutaj? - Dobiegł mnie głos mojego narzeczonego.
-Jestem zmęczona odejdź.-Powiedziałam po polsku.
-Co? Rybo powiedz mi to po angielsku. Twoja babcia się dziwnie na nas patrzy. W sumie myślę, że nie na nas tylko na mnie. Pewnie twierdzi, że jestem kompletnym deklem, bo już drugiej nocy poszłaś spać na kanapę.
-Usnęłam na filmie.- Mruknęłam.- Zresztą chyba oboje potrzebowaliśmy wczoraj przestrzeni.
-Ja zawsze chcę, żebyś była w mojej przestrzeni.- Położył mi rękę na brzuch.
-Dav, spać mi się chcę.- Ziewnęłam.
-To zabiorę Cię do naszej sypialni.- Powiedział i położył mi jedną rękę pod kolana, a drugą pod pachę i zaczął mnie nieść po schodach.
Później znaleźliśmy się w pokoju i delikatnie położył mnie na łóżku. Wrócił się do drzwi, zamknął je na klucz i położył się obok mnie.
-Chcę żeby ten dzień należał do nas i żadna mama, babcia,dziadek, pies, kot nam nie przeszkodził. To tylko nasza własna przestrzeń.
-Brawo panie gaduło. Całkiem mnie rozbudziłeś.-Powiedziałam.
-Przepraszam.
-Nie gniewam się przecież. W sumie to i lepiej. Chcę żebyśmy spędzili czas tylko ty i ja. Właśnie przypomniało mi się, że muszę umówić się do jakiegoś ginekologa. Przypomnij mi o tym po południu, ok?
- Ciekawe masz skojarzenia. Myśląc o czasie tylko ze mną nagle przypomniało Ci się o ginekologu?- Zapytał głaszcząc moje ramie.
-Tak. Możesz się domyśleć, o czym myślałam.- Zaśmiałam się.
-Niegrzeczna dziewczynka z Ciebie. -Powiedział, a ja wtuliłam się tylko w jego szyję.
-Wiesz w Polsce wczoraj na prawdę czułem się tragicznie. Wszystko mnie dobijało, ale właśnie zdałem sobie sprawę, że wynagradzasz mi te wszystkie podłe momenty swoją obecnością. Kocham Cię.- Ocierał się swoim trochę zarośniętym policzkiem o mój.- Jesteś dla mnie najważniejsza.
-Zaraz po siatkówce i mamie.- Uśmiechnęłam się.- Też Cię bardzo kocham, ale pośpijmy jeszcze trochę.- Znów wtuliłam się w jego szyję.- Wiesz zanim zapadniemy w ten sen to muszę Ci się do czegoś przyznać. Wczoraj myślałam, że zwiejesz z Polski przed upływem dwóch tygodni i zostawisz mnie na lodzie.
-Głupia jesteś. Nie kupiłbym Ci tak drogiego pierścionka jakbym chciał Cię kiedykolwiek zostawić. Za dużo w niego zainwestowałem.- Pocałował mnie w czubek głowy, a ja jeszcze bardziej się w niego wtuliłam i po kilku minutach odpłynęłam. 
_____________
Mamy kolejny ten jest mało śmieszny, ale zawsze śmiesznie być nie może :D 

piątek, 14 października 2016

Rozdział 2

-Matko nie wiem jak to się stało, on nigdy taki nie był, w sumie nie widziałam go dwa lata, ale nie był. Szczepiliście go?
-Ta jak byliśmy u weterynarza, bo myśleliśmy, że zdechł to go zaszczepił od wścieklizny jak się okazało, że jednak żyje. -Znów odezwał się ojciec.
-Przynajmniej nie będziesz brał zastrzyków. Zaraz zrobię Ci opatrunek.- Powiedziałam po angielsku i zaczęłam szukać apteczki w szafce, ale jak się okazało wszystko w kuchni zmieniło położenie i w szukaniu pomagała mi cała rodzina.  Oprócz babci, która stwierdziła, że lepiej będzie  dla świata jak się wykrwawi.
Gdy już znalazłam wszystko potrzebne, poszłam z Davidem do naszego pokoju, on położył się na łóżko, a ja zaczęłam go opatrywać.
-To tylko draśnięcie.- Zaczęłam go uspokajać.
-Wiem, ale co ja zrobiłem temu kundlowi?- Wycharczał zły. 
-Psy czasami tak okazują emocję.
-No chyba nienawiść.-Powiedział, a ja skończyłam go opatrywać i położyłam się przy nim.
-Jak bardzo jesteś wściekły?
-Trochę...bardzo, ale mi przejdzie. Po prostu mnie przytul.- Powiedział, a ja wtuliłam się w jego tors.
-Mówiłam Ci, że będzie ciężko.
-Nie martw się. Tylko ten dzień był taki ciężki, bo jutro będzie już lepiej.
-Chciałabym wierzyć w to tak mocno, jak ty.- Powiedziałam, a on się tylko uśmiechnął i dał mi całuska.
Resztę wieczory spędziliśmy leżąc i oglądając nasz ulubiony serial na laptopie, potem zasnęliśmy. Obudziło mnie szturchanie Davida.
-Potrzebuję Cię.
-Mówisz mi to za każdym razem, gdy pakuje walizkę z powrotem do Polski, bo się pokłócimy.
-Tak, ale kilka razy powiedziałem Ci to w innej sytuacji.
-Przecież nie mam amnezji. Pamiętam wszystko Lee. Daj mi pospać.
-Skarbie, ale ja byłem na dole i Twoja babcia zaczęła coś mówić, a ja w ogóle jej nie rozumiem. Twoich rodziców i dziadka nie ma. Tylko babcia.
-Dobrze, już wstaje.-Powiedziałam i odwróciłam się twarzą w jego stronę.
-Kocham Cię.-Odpowiedział i pocałował mnie na rozbudzenie, a ja tylko zamruczałam.-Ale chodź Ama. Chcę mi się jeść i pić. Wrócimy jeszcze do łóżka.
-Potem nie będę chciała.- Westchnęłam i szybko wstałam, po czym udałam się do kuchni.
-Rybko, no nawet tak nie mów.- Powiedział, gdy oboje znaleźliśmy się w kuchni.
-Cześć babciu. David mówił, że coś do niego mówiłaś, ale nie mógł zrozumieć.
-Tłumaczyłam mu tylko, że robię śniadanie dla siebie i Burka, a jak on chcę coś zjeść to sam musi zajrzeć do lodówki.- Powiedziała kładąc kocią miskę na ziemi, a potem biorąc swój talerz pełen jedzenia do dużego pokoju.
-To nie było nic takiego.-Uśmiechnęłam się do mojego narzeczonego. - Co chcesz zjeść? Owsianka? Tosty? Bekon? Jajka?
-Tosty, bekon i jajka?- Zaśmiał się.
-Jasne, ale zrobisz sok, ja zajmę się resztą.- Powiedziałam wskazując na wyciskarkę do soku i podając warzywa i owoce.
-Oczywiście.- Powiedział i oboje zajęliśmy się swoimi sprawami.
15 minut później jedliśmy śniadanie na tarasie z psem przy moich nogach, a David  i on co jakiś czas mierzyli się spojrzeniami, co było trochę śmieszne.
-Myślisz, że znów może mnie ukąsić?- Zapytał.
-Raczej nie. To pewnie pojedyncza akcja.
-Nie lubię go. - Stwierdził.
-Jeśli ty go nie polubisz, to on Ciebie też nie. To taka psia logika.
-A gryźć mnie jak nic do niego nie miałem to mógł. Cudowna logika.-Powiedział, a ja się tylko zaśmiałam i zjadłam ostatni kęs mojego tosta.
-Potrzebuje przysznica.
-Zaraz możemy wziąć go razem.- Puścił do mnie oczko.
-Nie tym razem.- Uśmiechnęłam się.
-Gniewasz się na tę akcje z rana?- Zapytał się mnie marszcząc czoło.
-Nie, po prostu przeszła mi ochota.  
-Rybka, przecież wiesz, że byłem przerażony. Najpierw nastraszyłaś mnie swoją babcią, a teraz się dziwisz.
-To i tak nie zmieni Lee. Chcę się umyć, a ty zrobisz to zaraz po mnie i pojedziemy na miasto, bo muszę otworzyć nam konta w Polsce i kupić kilka rzeczy.
- A ty nie masz konta?
-Zamknęłam jak wyjeżdżałam z Tobą na stałe do Rosji. Myślałam, że nigdy tu nie wrócę. - Przyznałam szczerze.
-Nie chciałaś wracać do Polski?
-Chciałam, ale myślałam, że ty nigdy nie będziesz chciał tu mieszkać. Fajnie, że tu jesteśmy, ale to, że z moją rodziną to trochę niepokojące.- Przyznałam.
-Okay. To może nie czekajmy do ślubu tylko od razu się wyprowadźmy?
- David. To wcale nie jest takie proste. W sensie mamy tylko dwa miesiące, tylko wstępną datę w urzędzie, bo potem wyjeżdżamy na igrzyska, a ty przed masz jeszcze zgrupowanie w Stanach. Nie mamy miejsca, listy gości, ani sukienki, nie mamy niczego i nie wiem czy przez ten czas podołamy z organizacją ślubu, a z szukaniem mieszkania, wyprowadzką i urządzaniem w tym samym czasie to byłoby wprost nierealne.
-Wiem, że zostajesz z tym raczej sama, ale staram się mieć dla Ciebie najwięcej czasu jak mogę. Zrezygnowałem dla ślubu z ligi światowej.
-Wiem. Bardzo Cię podziwiam i kocham. Nie wiem czy ja bym zrobiła coś takiego dla Ciebie w rok olimpijski.
-Na początku robiłaś dla mnie wiele więcej niż ja dla Ciebie teraz.- Przysunął się do mnie i pocałował.- Idź się już myj brudasie, ja postaram się pozmywać.- Powiedział, a ja wstałam i szybko poszłam do łazienki.
Po 15 minutach byłam wykąpana i wyszłam z łazienki, a David wszedł od razu po mnie. Gdy byłam ubrana wyszedł z łazienki z samym ręcznikiem owiniętym wokół bioder.
-Nadal nie masz na nic ochoty?
-Musimy jechać do banku.-Przełknęłam ślinę.
-Bank nie ucieknie, a chwilę są ulotne.- Zaczął podwijać moją bluzkę.
-Nie, nie. Ubieraj się. Ja się nie będę rozbierać.- Powiedziałem, a ten skierował się do jednej ze swoich walizek.- Musimy się dziś jeszcze rozpakować.
-Zaplanuj też czas na wiesz co...- Poruszył brwiami.
-Stary zboczeniec.- Rzuciłam w niego poduszką, ale nie zareagował.
Po 10 minutach byliśmy już na dole i zakładaliśmy buty.
-Cholera Am, czemu ten but jest taki mokry?- Zapytał, a potem zdjął go ze stopy i powąchał.- Cholera ten kundel obszczał mi nowe buty. Co za mały....
-Spokojnie. Zaraz przyniosę Ci drugie buty z walizki, te później upiorę i położymy je gdzieś wysoko.- Chciałam załagodzić szybko sytuację.
-Ale tu nie chodzi o to, że...
-Ja wiem. Przecież gdybym mogła coś zrobić to zrobiłabym.- Powiedziałam lekko zawiedziona i poszłam po nowe skarpety i buty dla Davida.
Gdy wróciłam widziałam tylko wzrok Davida, który chciał zabić psa leżącego na korytarzu.
-Proszę.- Powiedziałam i podałam mu rzeczy.
-Dzięki.
- Nie patrz tak na tego psa i tak go nie zabijesz wzrokiem.
-Warto spróbować.- Odburknął.
-Gdzie idziecie?-Nagle w progu stanął dziadek.
-Najpierw do banku, a może później na miasto.
-A możesz mi coś kupić? Poczekaj zaraz Ci opowiem tylko przyniosę pieniądze.
-Okay.
-Idziemy?-Wstał Lee.
-Nie. Muszę poczekać, bo dziadek chcę żebyśmy coś załatwili.
-Mam pomysł następnym razem jak będziemy chcieli gdzieś wyjść to zacznijmy się szykować dzień przed, bo z tym psem i...
-Hamuj David. Dokładnie wiem jacy oni są, ale to moja rodzina. Rozumiem, że masz trudny dzień, ale bez szaleństw ok?- Zapytałam się, a on tylko znów potulnie usiadł na schodach.
- O patrz wnusiu. To kupisz mi takie pisemko.- Pokazał mi magazyn z roznegliżowaną panią na okładce.-Tylko zwróć uwagę, że ma być następny numer na maj, bo po co mi zdublowane egzemplarze. Masz pieniążki.- Powiedział i wepchnął mi pieniądze do ręki.
-Jasne dziadziuś.-Powiedziałam całkiem rozkojarzona.
-Chodź. Nawet nie wiesz co potem musimy kupić mojemu dziadkowi.-Zaczęłam się śmiać, a potem tłumaczyć Davidowi.
W banku załatwiliśmy co trzeba i pojechaliśmy na stację zatankować samochód i kupić ckm dla dziadka. David wyszedł ze mną z samochodu przyglądać się jak wygląda tankowanie w Polsce, bo to bardzo różni się od tego w USA. Potem poszedł ze mną zapłacić, a kasjerka miała bardzo ciekawą minę gdy płaciłam za paliwo i gazetkę dziadka, a 3 kroki za mną stał mój facet. Po zapłaceniu chwyciłam tylko gazetę, potem złapałam Lee za rękę i wyszliśmy śmiejąc się.
-Taka akcja wyglądałaby nawet trochę dziwnie w Stanach.- Powiedział, a ja tylko się zaśmiałam. Potem wróciliśmy do domu. Gdy parkowałam David powiedział tylko:
-Mam nadzieję, że zaliczyliśmy wszystkie atrakcje tego dnia i teraz będziemy mieć spokój. 
__________
Tamten rozdział podobał mi się bardziej, ale proszę Was o komentarze :D
 

piątek, 30 września 2016

Rozdział 1


Niestety akcja zaczęła się chwilę przed tym jak ciasto bezglutenowe mojej mamy wjechało na stół. Babcia wyciągnęła ze swojej torebki okulary, założyła je i skierowała wzrok na Davida, a ten starał się tylko do niej uśmiechać.
-Matuchno kochana, ale on stary i brzydki. Amanda, dlaczego bierzesz ślub z bezdomnym starszym panem, który nawet nie mówi po polsku?
-Babciu David nie jest brzydki i wcale nie jest stary.
-Właściwie to ile lat masz David?-Zapytała mama po angielsku.
-34, w marcu następnego roku będę mieć 35.
-Aha. Między tobą, a mną jest mniejsza różnica wieku niż między tobą, a moją córką.
- Ale pani ma męża, a ja kocham pani córkę. - Uśmiechnął się i odpowiedział.
-Powinieneś mieć już dawno żonę i dziecko, a nie być narzeczonym mojej córki.
-Ale ja niedługo będę mieć żonę, a dziecko to raczej kwestia czasu.- Uśmiechnął się.
-Nie będziecie ze sobą spać do ślubu.- Zastrzegła mama.
-Mamo.- Powiedziałam z Davidem prawie w tym samym czasie, a on tylko później zaczął się śmiać.
-Mieszkam z Davidem prawie od 2 sezonów razem, śpimy w jednym łóżku już dawno i w tym łóżku robimy różne rzeczy, więc jeśli miałabym być w ciąży to już bym była. Nie  ma opcji, żeby David spał gdzie indziej.
-Dobra mogłaś mi oszczędzić szczegółów.- Powiedziała mama.
-Ty mogłaś nam oszczędzić tej uwagi.
-Nieważne chcę ktoś czystka?
-Co to? Brzmi zachęcająco.- Powiedział David i nie wiedział jeszcze w co się pakuje.
-O to na twoją figurę podziała bardzo dobrze. Będziesz mi jeszcze dziękował.- Powiedziała mama i poszła do kuchni zaparzyć to zioło, roślinę. Cokolwiek to jest.
-Zapytaj się tego Twojego kochasia czy może nie chcę napić się wódki zamiast czystka.- Powiedział tata, a ja przetłumaczyłam to po angielsku Davidowi.
- A mam pić?- Zapytał mnie David.
-Jak chcesz, ale ten czystek od mamy i tak będziesz musiał wypić. Nie chcesz się jej narażać. Uwierz.
-Powiedz, że dziś chcielibyśmy się wcześniej położyć spać, bo jesteśmy zmęczeni po locie.- Uśmiechnął się do mnie.
-David mówi, że dziś nie czuję się dobrze po locie, a po alkoholu nie może spać.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo Lee po alkoholu ma ADHD.
-O Hipolit.-Powiedział tata gdy kot zaczął ocierać się o jego nogę.
-To nie jest żaden Hipolit tylko mój Burek.-Zaczęła babcia.- Jeszcze rozpoznaje własne koty.
-Babciu, ale Hipolit jest rudy, więc nie może być Burkiem.
-Bzdury. To po prostu taka gra słów.- Powiedziała babcia i wstała od stołu w celu złapania kota.
Kogokolwiek on był.
-Masz David twój czystek.- Mama postawiła przed moim narzeczonym wielki kubek, mówiąc po angielsku.- Długo szukałam jakiegoś wielkiego kubka,żeby mógł się napić tą swoją wielką....- Zaczęła mówić po polsku.
-Mamo.- Wiedziałam już co chcę powiedzieć.
-Twarzyczką.-Dokończyła i uśmiechnęła się do Davida,a on to tylko odwzajemnił wyszczerz, bo nie miał pojęcia o czym mówiła moja mama.
Nie mam pojęcia, które z nas znosi tę rodzinę gorzej czy ja, czy David.
Czekałam tylko, aż David napiję się tego co zaparzyła moja mama i chciałam im oznajmić, że idziemy do pokoju, po prostu się do niego wtulić i poleżeć. Siedziałam tak wpatrzona w stół tłumacząc automatycznie i bez większego przejęcia to co mówi David do mojej rodziny, a co oni do niego, gdy usłyszałam jakieś odgłosy drapania przy drzwiach balkonowych.
- O matko przecież to Jack.- Powiedziałam widząc mojego ukochanego pieska na zewnątrz.
 Szybko podeszłam otworzyć i wpuściłam go do środka.
- Mówiliście mi przecież dwa miesiące temu, że umarł.
-Tak myśleliśmy, ale sprawy potoczyły się inaczej.- Przyznał znudzony tata, a ja w sumie miałam już gdzieś tę historię, bo mój kochany psina rozłożył się na plecach i chciał, żebym go drapała.
-Ten czystek był pyszny.- Powiedział Lee do mojej mamy wyłącznie z uprzejmości.
-To cudownie, że Ci smakuje. Będziemy sobie go od tej pory pili codziennie razem na tarasie. Może chociaż tego nauczy się od Ciebie moja córka.- Popatrzyła zła na mnie.
Bo ja nie dawałam mamie złudzeń. To coś było okropne.
- Nauczyłam się już wiele od Davida, ale tego na pewno się nie nauczę, a teraz przepraszam Was wszystkich, ale chcemy już odpocząć po locie.
-Ja już wiem co wy będziecie robić w pokoju po tym locie.- Powiedziała babcia.
-Babciu.- Powiedziałam tylko, a David stanął obok mnie.
-Widzisz Jacky to twój tatuś.- Powiedziałam do psa, a on w jednej chwili popatrzył się na Davida i szybko zaatakował jego łydkę.
-O kurwa... On mnie ugryzł. Ama zrób coś.- Zaczął przeklinać po angielsku Lee, łapiąc się za krwawiącą łydkę. 
__________
Polubiłam te opowiadanie xD 
 

piątek, 16 września 2016

Prolog

-Stresujesz się?- Zapytałam przechodząc przez jedną z bramek na lotnisku. 
-Nie. Twoja rodzina na pewno jest super, a Polskę lubię przecież byłem tu wiele razy. Nie ma powodu żeby się bać.- Złapał mnie za rękę, poprawił swoją torbę i ruszyliśmy po odbiór walizek.
Chociaż ja wcale nie byłam pewna tego, co myślał mój narzeczony, bo jeden szkopuł starałam się przed nim dobrze zatajać. Moja rodzina jest nienormalna i nie miałam żadnego pojęcia jak uda się Davidowi wytrzymać z nimi pod jednym dachem do ślubu. Jeśli David da radę mogę zacząć wołać na niego Święty David.
-Stresujesz się.- Stwierdził.
-Tak. Mówiłam Ci, że moja rodzina jest dość specyficzna w dodatku nie wie jak wyglądasz, no może tata wie, ale nie wiedzą ile masz lat i ogólnie to będzie ciężko.
-Snujesz czarne scenariusze nie będzie tak źle.
-A odkąd ty stałeś się takim optymistą?- Zapytałam sama nie wierząc w to, co mówi.
- Odkąd związałem się z 12 lat młodszą kobietą. Tak, myślę, że od tamtego momentu zwariowałem.- Zacisnął mocniej rękę na mojej i pocałował w czubek głowy.
-Tata mi napisał, gdzie dokładnie czeka.
-To dobrze. Czy to jeden z tych członków rodziny, których powinienem się bać?
-Nie tata jest względnie normalny. Możesz bać się mamy, babci, no może trochę dziadka, bo jest zdrowo świrnięty i w sumie taty też, ale najgorsza jest mama.
-Słodką masz tę rodzinkę.- Uśmiechnął się i wziął nasze walizki.
15 minut później znaleźliśmy się już przed samochodem taty.
-Cześć córciu. Jak ja Cię dawno nie widziałem. - Rozłożył ramiona, żebym wpadła w jego uścisk.
-Ja Ciebie też.- Odpowiedziałam, a potem przedstawiłam tacie Davida.- Tato to mój narzeczony David.- Potem przeszłam na angielski.- David to mój tata.
-Powiedz, że miło mi go poznać.- Stwierdził po angielsku.
-David mówi, że miło Cię w końcu poznać.
-No, a ty mu powiedz, że kawał byka z niego większy niż w telewizji i grubszy nawet.- Patrzył na niego od góry do dołu.
-Okaaay.-Powiedziałam, a potem odwróciłam się w stronę Davida i przeszłam na angielski. - Mój tata też się bardzo cieszy, że w końcu mógł Cię poznać.- Przetłumaczyłam po swojemu i szybko zamknęłam bagażnik.- Jedźmy do domu.- Powiedziałam najpierw po polsku, a potem po angielsku.
Gdybym wiedziała co czeka mnie w domu na pewno kontynuowałabym rozmowę na parkingu pomiędzy Davidem,a ojcem.
Oprócz tego, że w samochodzie tata mówił pojedyncze słówka po angielsku jakie zna, a David tylko udawał, że wcale mu to nie przeszkadza, a wręcz mu się podoba to nic się nie działo. Chociaż to była wspaniała godzina jazdy w spokoju przed tym co zaczęło dziać się w domu. Gdy już wypakowaliśmy bagaże z auta i wnieśliśmy je na korytarz do domu wyszła moja mama.
-Widzę, że Amanda pojawiła się w domu, bo od razu szum i hałas.
-Cześć mamuś.- Przywitałam się z nią całusem i przytulasem.- To jest mój narzeczony David. - Wskazałam na siatkarza, a ten się tylko uśmiechnął, na co moja mama odpowiedziała grymasem.
 -Słyszałam, że można być wysokim, ale on to jest już nie ludzko wyrośnięty. Ty lepiej go przebadaj przed tym ślubem jak nie chcesz zostać młodą wdową, bo ja to słyszałam o takiej potwornej chorobie. Gigantyzm się nazywa. Bardzo młodo ludzie na to umierają. Chociaż w sumie młodość to on chyba ma dawno za sobą...
-Mamo David jest zdrowy. Przestań.
-Moja mama mówi, że bardzo miło Ci ją poznać i że za 20 minut będzie obiad.- Powiedziałam do niego po angielsku.
-Czemu kłamiesz?- Zapytała się mnie z wyrzutem mama.
-Co? - Odpowiedziałam nie wiedząc o co jej chodzi.
-Chodziłam na kurs z angielskiego przez 9 miesięcy, żeby przygotować się na przyjazd zięcia, ale jak widać nie było się, na co przygotowywać. - Spojrzała jeszcze raz na mnie i Davida.
Jej angielszczyzna była zadziwiająco dobra jak na 9 miesięcy nauki.
-Ona tak z miłości.- Szepnęłam do ukochanego.
-Jasne.- Odpowiedział z nietęgą miną.
-Chodź położymy walizki w naszym pokoju i pójdziemy się umyć.
-Razem?- Zmarszczył zabawnie brwi, wcześniej upewniając się, że moja mama już nas nie słyszy.
-Chodź.- Pociągnęłam go za koszulkę, łapiąc w drugą dłoń jedną z wielu walizek.
Po 20 minutach byliśmy już umyci i w miarę gotowi by zejść na obiad z moją rodziną.
-Pamiętaj, że cokolwiek wydarzy się na dole, cokolwiek powie moja rodzina to liczy się tylko to, że się kochamy.
-Wpoiłem już to sobie po tych ponad 2 latach. - Włożył rękę w moje wilgotne włosy i mnie pocałował.
Z dołu usłyszałam, że drzwi od domu gwałtownie sie otwierają i zamykają.
Otwarcie. Zamknięcie. Otwarcie. Zamknięcie. Wiedziałam, że to oznacza tylko jedno.
-Właśnie poznasz moich dziadków skarbie.- Przełknęłam ślinę, a on tylko złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. 
W jadalni siedzieli już wszyscy. Zostały dwa wolne miejsca. Oczywiście nie obok siebie. Jedno wolne koło rodziców, drugie koło dziadków.
-Wybierz mniejsze zło usiądź koło dziadków.-Szepnęłam mu na ucho i poszłam do moich rodzicieli.
-Babciu, Dziadku, bo wy w sumie jeszcze nie mieliście okazji poznać to jest mój narzeczony David.
-Czy on na pewno ma na imię David? Bo dla mnie to on wygląda na jakiegoś antychrysta. Helena przynieś mi resztki tej wody święconej, co Ci z kolędy została.- Powiedziała babcia w bojowym nastroju.
-Babciu nie. David jest bardzo normalny.
-W tej całej Ameryce to żadnego porządnego nie ma, sami zbrodniarze powojenni.
-Babciu teraz to mówisz o Argentynie.- Poprawiłam ją.
-Ja lepiej wiem, o czym ja mówię. Ty mi się dziecko nie wtryniaj.
-Tak, bo przecież Baśka wie najlepiej.- Zaczął ironizować dziadek.
-Na pewno lepiej od Ciebie, ty stary knurze.
- Wolę być starym knurem niż kimś takim jak ty.
-Przestańcie.- Zawołałam i popatrzyłam tylko na Davida, który całkiem nie ogarniał, co się dzieję, ale próbował przynajmniej ciągle się uśmiechać.
-Właśnie zaraz będziemy jeść. Już przynoszę, bo zrobiłam taki makaron ze szpinakiem, ale w takim sosie co ma tylko 100 kalorii. Nawet ten twój grubas będzie mógł zjeść Amanda.
-Mamo David nie jest gruby. On ma po prostu takie wielkie mięśnie.
-Ta ojciec też ma mięśnie. Piwne. Niedługo to stanie się beczką piwa.-Powiedziała stawiając na stole swój nowy specjał.
-Smacznego.- Uśmiechnęła się i usiadła na swoim miejscu.
Jedzenie przebiegło w całkiem miłej atmosferze, nie działo się nic szczególnego tylko tłumaczyłam Davidowi jakieś pytania, nawet mama próbowała z nim porozmawiać. Co prawda o tym, kiedy tak przytył, ale liczą się chęci. Poniekąd.
________________
Mamy prolog moi drodzy :D 
Piszcie co sądzicie i widzimy się za 2 tyg XD 
Chyba ;P

sobota, 27 sierpnia 2016

Przewidywany start

Przewidywany start 16 września rozdziały będą pojawiać się regularnie co 2 tygodnie :D
Na razie możecie znaleźć mnie tutaj :D